środa, 18 września 2019

Nalewka z gruszek dla wymagających

Gruszki nie należą do owoców aromatycznych. Dlatego nastaw na nalewkę z gruszek w spirytusie powinien się długo macerować. Ten przepis na nalewkę gruszkową polecić więc można osobom z dużą cierpliwością.

Fot. rkrl001 z Pixabay

Do przygotowania nalewki z gruszek musimy mieć:


  • gruszki
  • spirytus
  • cukier
  • odpowiednie naczynie

Cały cykl produkcyjny tej nalewki trwa niemal 14 miesięcy. Dlatego trzeba się uzbroić w cierpliwość, która nagrodzona zostanie wspaniałym, delikatnym i aromatycznym trunkiem, za który od najbliższych zbierać będziemy same pochwały. 

Nie podaję proporcji przygotowania tej nalewki ponieważ generalnie zależą one od ilości gruszek i wielkości naczynia. Przygotowanie gruszkówki zaczynamy od umycia owoców. Potem kroimy je w nieregularną kostkę (razem ze skórą i gniazdami nasiennymi) i wrzucamy do słoja. Gruszki powinny zająć około 3/4 objętości słoja. 

Tak wypełniony gruszkami słój zalewamy spirytusem. Spirytusu musi być tyle, by wszystkie gruszki były zasłonięte. W praktyce więc naczynie wypełniamy nim do pełna. Słój szczelnie zamykamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na siedem miesięcy.

Czytaj też: Nalewka z gruszek suszonych dla cierpliwych

Dopiero po tym czasie zlewamy płyn do kolejnego szczelnie zamkniętego naczynia. Gruszki zasypujemy cukrem według proporcji ćwierć kilo cukru na kilogram gruszek i zostawiamy w słoju na około dwa tygodnie. Co kilka dni warto potrząsnąć słojem by cukier lepiej się rozpuścił i wydobył resztki alkoholu z owoców.

Syrop filtrujemy przez gazę i łączymy z nastawem uzyskanym wcześniej. Gruszek nie wyrzucamy. Przydadzą się do ciasta albo deseru. 

Natomiast połączone płyny odstawiamy na trzy dni po czym dokładnie je filtrujemy. Klarowny płyn przed filtrowaniem możemy ostrożnie ściągnąć przez wężyk winiarski. W ten sposób zaoszczędzimy sporo czasu przy filtrowaniu. O tym jak powinno się filtrować nalewki przeczytasz w tym miejscu

Zobacz też: Gruszkówka, nalewka na gruszkach

Przefiltrowaną nalewkę z gruszek wlewamy do butelek. Wynosimy je w chłodne miejsce i tam jeszcze szczelnie zamknięte przechowujemy co najmniej pół roku.


Świeży karp pieczony

To nie prawda, że karp nadaje się tylko na święta, na wigilijny stół. Świeża ryba, dobrze przygotowana, smakuje przez cały rok równie dobrze. Karp, jak każda ryba, jest zdrowy, pożywny i polecany przez dietetyków.

na polmisku ulozone upieczone dzwonka ryby
Fot. jida_2555 z Pixabay 

Do upieczenia karpia potrzeba:


  • karpia
  • cebulę
  • cytrynę
  • pieprz
  • sól
  • olej

Obecnie w Polsce karp kojarzy się głównie ze świętami. A to tylko zasługa powojennej propagandy, według której karp miał zastąpić ryby morskie. Pod koniec lat 40-tych ubiegłego stulecia karpiem chciano zastąpić ryby morskie, których nie miał kto łowić, bowiem wojna zniszczyła niemal cała flotę rybacką.

Przez dziesiątki lat karp był w sprzedaży tylko przed Bożym Narodzeniem. W ciągu pozostałych 11 miesięcy był nie do kupienia. To na szczęście się zmieniło i tę rybę możemy spożywać przez cały rok.

Mięso karpia jest średnio tłuste, ale zawiera łatwo przyswajalne białko. Jest też źródłem witam, zwłaszcza grupy B, oraz składników mineralnych.  

Zobacz też: Smażona ryba w occie

Jakiego karpia kupić? Wiele osób uważa, że żywa ryba nie powinna ważyć więcej niż 1,5 kg, gdyż większe rzekomo są tłuste. Natomiast fachowcy z kompleksu "Stawów Milickich", w których tę rybę hoduje się już od XIII wieku, uważają, że najlepsza jest taka pomiędzy 2,5 a 3 kg. Ma ona delikatne, smaczne mięso i na tyle duże ości, że przy jedzeniu nie stanowią wielkiego problemu.

Najpopularniejszym sposobem jest smażenie karpia na patelni w panierce. Wadą tego sposobu przygotowania ryby jest to, że jest ona kaloryczna (panierka wchłania tłuszcz), a po domu roznosi się niezbyt przyjemny rybny zapach. 

Czytaj też: Pstrąg smażony z pieczoną cytryną

Dlatego warto rybę upiec. Nie trzeba stać przy patelni non stop, nie ma owego charakterystycznego zapachu,a dobrze upieczony karp ma bardzo delikatne mięso.


Wykonanie:

Karpia można upiec w całości lub pokrojonego w dzwonka. Przed pieczeniem warto mięso posolić, popieprzyć i podlać obficie sokiem z cytryny. Gdy tak zamarynowany karp poleży ze dwie godziny będzie jeszcze bardziej aromatyczny i delikatny.

Przed polaniem cytryną skórę karpia należy dość głęboko naciąć w kilku miejscach ostrym nożem. Pozwoli to na dotarcie marynaty do wnętrza ryby i przyspieszy pieczenie. 

Karpia układamy na polanym obficie olejem naczyniu żaroodpornym. Oleju nie ma co żałować, natomiast pamiętać trzeba, że mięso nie powinno w nim pływać - dodajemy go po to by nam ryba się nie przypaliła. Obok układamy pokrojoną w piórka cebulę. 

Zobacz też: Flądra smażona po domowemu

Naczynie wkładamy do pieca rozgrzanego do około 190 stop. C. O tym jak długo ma się piec zależy jego wielkość. Małym karpiom wystarczy 20-25 min, duże wymagają dłuższej obecności w piecu. Karpia możemy uznać za upieczonego, gdy ości przy kręgosłupie łatwo oddzielają się od mięsa. Ryba zbyt długo trzymana w piecu będzie sucha i mniej aromatyczna.

Tak sprawionego karpia możemy podać z kaszą pęczak, frytkami, sosem grzybowym itp. 



Nalewka z jarzębiny. Jak filtrować?

Tego dnia cały dom pachniał spirytusem. Zająłem się przelewaniem nalewki z jarzębiny. Największym dylematem była klarowność owej jarzębinówki. Ale z tym można sobie łatwo poradzić.

kisc czerwonych owocow jarzebiny mokra od deszczu
Fot. Hans Braxmeier z Pixabay 

Tym razem nastaw został wstawiony w dwóch słojach wedle następującej receptury:

  • 1 kg owoców jarzębiny
  • 1/2 l spirytusu
  • 2 szklanki przegotowanej wody
  • 1/2 kg cukru
  • sok wyciśnięty z 1 cytryny
  • 1 łyżeczka otartej skórki z cytryny

Sposobów na przygotowanie nalewki z jarzębiny jest wiele. Można je przygotowywać dodająca do nastawu brandy. Dodatek tego trunku wzbogaca aromat. Kto nie lubi cukru ani słodkich napitków ten może przygotować wytrawną nalewkę z jarzębiny, która składa się tylko z dwóch składników. Jeśli zdecydujemy się na przygotowanie nalewki z jarzębiny z winem, to musimy się liczyć z tym, że ona też potrzebuje długiego leżakowania.

Wykonanie

W praktyce, przy wykorzystaniu podanego tu przepisu, wyszły mi nieco inne proporcje. Zacząłem od tego, że użyłem po ok. 1,3 kg owoców odpowiednio zmieniając proporcje innych składników, z tym że pożałowałem nieco wody. W jednym ze słoi wylądowała cytryna, drugi był od niej wolny. To najlepszy sposób by sprawdzić jak cytryna wpływa na smak nalewki.

Aha - zapomniałbym - owoce jarzębiny kiedyś należało zbierać po pierwszych przymrozkach. Teraz można je zebrać nieco wcześniej, nawet we wrześniu, i przemrozić w zamrażarce. 

Mając tak przygotowaną, czyli zmarzniętą jarzębinę postępowałem wedle przepisu:

Dobrze przemarznięte owoce jarzębiny, aby pozbyć się goryczki sparzyć na sicie wrzątkiem i osuszyć. Zasypać w słoju cukrem, dodać sok z 1 cytryny i zalać spirytusem rozcieńczonym wodą, przechowywać w ciepłym miejscu przez 3 tygodnie. Zlać nalew, odcisnąć do niej sok z owoców, przefiltrować i rozlać do butelek. Powinna dojrzewać co najmniej 4-6 miesięcy w chłodnym i ciemnym pomieszczeniu.

Postało i  trzeba było coś z tym zrobić. Na pierwszy ogień poszedł słój w którym nastaw był bez cytryny. Poszło dość gładko - przelałem przez gazę i płyn wyszedł dość klarowny. Nie chciało mi się już go bardziej filtrować. Wyszedł litr nalewki.

Zobacz też: 4 zasady na to jak filtrować nalewki

Ta z cytryną była troszkę bogatsza w zawiesinę, ale poległem przy próbie filtrowania przez bibułkę filtru do kawy. Gaza, nawet kilka razy złożona nie zdaje egzaminu. Rozlałem więc do butelek z wewnętrzną obietnicą, że jak osad opadnie to część klarowną delikatnie zleję, a z resztą będę się bawił.

Martwiła mnie jednak duża porcja owoców z intensywnym zapachem spirytusu. Próbowałem je trochę popłukać wodą (pożałowałem jej przy przygotowaniu nastawu), ale rezultat nie był dobry.

Wziąłem więc... sokowirówkę. I po chwili miałem litr płynu, a właściwie zawiesiny. I problem się zaczął od nowa.

Zawiesina moc ma. Nie powiem, spróbowałem. Wylać żal. Wypić - nie da się. Przefiltrować - ale jak?

Najpierw przez gazę. Kilkakrotnie złożona. Zostaje na niej dość gruba warstwa osadu. Po pół godzinie zabawy zostaje mi niecałe 3/4 l nalewki, ale nadal mętnej. Hm, gaza nie wyrabia to może prześcieradło?

Trzy razy musiałem przecedzać alkoholizowany sok z jarzębiny żeby stracił cechy zawiesiny. Niestety - nalewka znów straciła na objętości - zostało jej około pół litra. Po tej operacji nie jest on super klarowny, ale za to przypomina już płyn nadający się do degustacji.

Po kilku miesiącach można stwierdzić, że nalewka, która bezpośrednio po zlaniu wydaje się gorzka i nie do wypicia, nabrała charakteru i smaku. Ta z cytryną szybciej sprawiła dobre wrażenie.

Ale tak się złożyło, że w piwniczce odkryłem zapomnianą butelkę sprzed 9 lat. Po spróbowaniu wyszło na to, że nalewki z jarzębiny nie będę próbował wcześniej niż po kilku latach. Obłędny smak i aromat, godny najdroższych renomowanych trunków. Albo i lepszy.

Ale na tą przyjedzie poczekać jeszcze pół roku.