Przedświąteczny sezon na karpia niemal zmusił mnie do ugotowania zupy rybnej z karpia. Czasu było mało, więc poszedłem po najmniejszej linii oporu. W sposób, jaki podejrzałem u rybaków w czasie wyprawy na łowienie dorszy.
Fot. Ирина Александрова |
W garze wylądował:
- seler
- pietruszka
- por
- marchewka
- duże kawałki ryby
- przyprawy
Rybacy na kutrze mieli tylko jeden rodzaj ryby. Tak więc stwierdziłem, że jeśli będę swoją zupę rybną przygotowywać tylko z karpia, to nic zaszkodzi. Ponieważ rybacy nie mieli czasu na zbyt wykwintne kucharzenie i gości musieli nakarmić w czasie, jaki mija w czasie powrotu z łowiska do portu, więc wszystkie potrzebne składniki od razu wrzucili do kotła. Z łowiska wracaliśmy trochę dłużej niż dwie godziny.
Zobacz też: Aromatyczna tołpyga w ziołach
Na szczęście wody nie brali z Bałtyku, ale mieli lądową, zdatną do picia.
Do zimnej wody wrzuca się warzywa i kawałki ryby. Ja miałem trzy głowy karpia i trzy ogony. Rybie łby warto pozbyć oczu, ponieważ to one szybko się psują, więc i ugotowana zupa szybko zepsuć się może.
Czytaj też: Ryba smażona marynowana w occie
Wzorem z kutra do wody wrzuciłem też dwa kawałki ryby. Pod koniec gotowania, czyli po około 40 minutach, w osobnym garnku, ugotowałem ziemniaki i pokrojone w kostkę wrzuciłem do garnka z zupą rybną, którą wcześniej przelałem przez sitko. Została tylko marchewka, jadalne kawałki ryby i ziemniaki.
Na talerzu, oprócz zupy rybnej, obowiązkowo musi pojawić się kawałek ryby. Wszystko posypane zieloną pietruszka smakuje, jak na morskiej fali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz